środa, 27 października 2010

Polska, mieszkam w Polsce...

Dawno trochę nie pisaliśmy...Wszystko dlatego że wciąż dużo się dzieje, nie do końca ogarniamy, proces aklimatyzacji wciąż trwa...A inna sprawa, że nie mamy jeszcze neta więc chcąc sprawdzić informacje ze świata tułamy się po ludziach (rodzice, siostra, znajomi).
Obecnie mieszkamy na malowniczym osiedlu morelowym, w zupełnie innym miejscu a to za sprawą moich rodziców (w sumie to już także Oskiego rodzice więc naszych:P), którzy zrobili nam mega niespodziankę:) Powolutku się urządzamy - na razie mamy materac, stolik i 2 crashpady (w tym, jeden wygrany na ostatnich zawodach w Zdzieszowicach:) tutaj można pooglądać foty

http://www.climb.pl/epicboulder-2010-nowe-zdjecia-ale-juz-koniec/


Oferty pracy nie nastrajają zbyt optymistycznie, ale jesteśmy dobrej myśli. Mamy nadzieje, że niebawem coś się znajdzie. Jakby ktoś miał jakieś propozycje, lub słyszał że gdzieś kogoś potrzebują, dajcie znać. Pozdro

poniedziałek, 4 października 2010

5 dni do wylotu

Po powrocie ze Skaha nad Vancouver i Squamish nadciągnęły chmury i deszcz niespokojne więc zmuszeni byliśmy przeczekać ten czas u znajomych (Michał i Ewa). Nie możemy narzekać bo prysznic, sucho kiedy pada i uczucie ze jest się w domu (nie naszym co prawda ale zawsze) było bardzo miłe:)Na szczęście pogoda okazała się łaskawa i pozwoliła nam spędzić ostatnie dni w skałach:) Po Skaha jak wpadliśmy w Fern hill (nowy rejon zaraz za Chiefem) morale nam się podniosły jak Oski zaonsajcił 5.12a (7a+). Mnie się udało przejść flashem tą drogę i inne 5.12a/b na którym Oski dzielnie walczył, ale niestety OS nie puściło.
Ostatnie dni spędziliśmy w Whistler u znajomych (Steve i MC). Pierwszego dnia bulderowaliśmy w Pemberton, gdzie Steve ma wiele autorskich problemów. Super miejsce (nie tak zatłoczone jak Squamish) z nadzwyczajnym tarciem i bezpiecznym lądowaniem. Drugiego dnia wybraliśmy się do Suicide Bluffs,ale za wiele tam nie porobiliśmy (większość dróg na własnej,a wszystkie sportowe mokre:/). Miejsce jest warte zobaczenia, gdyż żeby dostać się pod skały konieczna jest przeprawa przez rwącą rzekę (tyrolka).
Dobra nie rozpisujemy się za bardzo, bo ostatnie 5 dni musimy wykorzysta jak najlepiej się da:)

sobota, 18 września 2010

Lepiej niż w Squamish???

No i znów meldujemy się ze Starbucksa (kawa i darmowy dostęp do neta), tym razem z Penticton, które leży między dwoma jeziorami- Skaha i Okanagan (400 km na wschód od Vancouver). Dlaczego to miejsce??? bo wszędzie indziej napiera deszczem a tutaj jest sucho i można się wspinać;) Poza tym jest to kraina, która słynie z produkcji win, a lokalnie uprawiane owoce wysyłane są w najdalsze zakątki Kanady i reszty świata. Jeśli ktoś chciałby wziąć udział w zawodach Ironman- to właśnie tutaj są one rozgrywane;)
To tyle tytułem wstępu, a teraz od początku:
Ojj ciężko znaleźć miejsce do spania, oczywiście kempów jest tu całe mnóstwo, gorzej z miejscówkami "na dziko";) I tak na pierwsze 3 noce naszym nowym domem stał się poczciwy mercedesek zaparkowany pod "Wall Mart'em"(supermarket). Hitem jest fakt, że regulamin sklepu zezwala na nocowanie na parkingu;)także chcąc nie chcąc dołączyliśmy do licznie zaparkowanych tam kamperów i samochodów osobowych. Dobra karma nie opuszcza nas ani na chwilę, bo 4 dnia w skałach poznaliśmy Howie'go Richardsona,(legendy wspinaczkowej starego pokolenia, który m.in. napisał przewodnik wspinaczkowy po tym terenie), który zaproponował nam bezdomnym;) nocleg na terenie swojej posiadłości;D Czujemy się niemal jak dzieci u dziadka na wakacjach;) Prawie codziennie dołącza do nas ktoś nowy, także życie towarzyskie kwitnie. Ostatnio zawitał nawet Jason Kruk-poniżej link do ciekawego filmiku z jego udziałem;)
http://www.climb.pl/filmy/boogie-til-you-poop-to-moze-ci-sie-rowniez-zdarzyc/

Czas płynie na ciągłym zmaganiu się z miejscowymi klasykami wspinaczkowymi- jest tu tyle wspinania, że nie wiemy w co ręce wkładać;D

To tyle na razie- poniżej ciekawsze fotki ostatniego tygodnia;D
pozdrowienia...



- Oski na: 14 shootouts(5.11c)


- Nika walczy na: Not Fade Away(5.12a)


- rest na Penticton Speedway


- się działo się;)

środa, 8 września 2010

3 tygodnie z dala od cywilizacji...;)

Jesteśmy!!! PO prawie 3 tygodniach w kanadyjskiej dziczy meldujemy się cali i zdrowi z powrotem. Pierwsze 10 dni spędziliśmy pływając kajakiem po Chilko lake (jezioro lodowcowe, położone na 1160 m n.p.m.). Ogromne fale i wiatr pozwalały na pływanie tylko do południa a czasem nawet krócej (szczerze w życiu nie widzieliśmy takich fal na jeziorze). Oprócz kajakowania pochodziliśmy również trochę po górach otaczających jezioro (Mt Goddard, Mt Chilko). Następny etap urlopu spędziliśmy na obserwowaniu natury, a mianowicie niedźwiedzi Grizzly. Jakie to są wielkie bestie! Nika miała tą rzadką przyjemność stanąć z jednym oko w oko, w odległości 5m... Mieliśmy okazję podziwiać także 3 pod względem wysokości wodospady w Kanadzie(Hunlen Falls 280 m). To wiązało się z pokonaniem nie małej ilości kilometrów (łącznie w 4 dni zrobiliśmy ich 76, z czego 40 w 1 dzień). Wakacje jak wiadomo niestety szybko się kończą i trzeba wracać do domu (do Eli i Toma bo wciąż jesteśmy bezdomni ;)

Wykąpani, z czystymi rzeczami, pełni zapału do wspinu (3tygodniowy rest to nie mało) i lżejsi o 4kg ;) wracamy do Squamish ;)

wtorek, 17 sierpnia 2010

Wielka wyprawa na północ

Właśnie trwa pakowanie, gdzie???
no nie wiem, wie to chyba tylko dokładnie Tomasz i Elenka, z którymi dziś nad ranem wyruszamy na 3tygodniową wyprawę kajakową, do krainy niedźwiedzi grizzly. Szczegółowa relacja zaraz po powrocie;)Trzymajcie kciuki za pogodę- pozdrowienia...

poniedziałek, 16 sierpnia 2010

Kolejny tydzień za nami...



Ehh ten czas szybko leci,



Tydzień minął jak zwykle w ekspresowym tempie,

W błyskawicznym skrócie:
- Oski złapał jakąś infekcję oka i nie obyło się bez wizyty
u lekarza( po niemałej dawce antybiotyków wszystko wróciło do normy;)
- i następnego dnia poprowadził swoje pierwsze 5.12d (7c)- antybiotyki??? ;D
- weekend minął nam w Whistler, gdzie dziki las dał o sobie znać:
widzieliśmy niedźwiedzia, sarnę i 2 kojoty z odległości ok 8metrów



- trafiliśmy też na finały jednych z największych zawodów Downhill'owych, ajj
się działo...;)

piątek, 13 sierpnia 2010

Wiadomości z Lasu :)

Po 5 dniach wspinania w szybkim stylu padły miejscowe klasyki (do 7a+ póki co).Potem niestety zmuszeni byliśmy udać się do miasta ponieważ nad Squamish nadciągnęły czarne, deszczowe chmury - miał być w końcu rest a wylądowaliśmy na naszej ścianie:) (no co tu robić jak pada?:)

Na szczęście po weekendzie, zobaczyliśmy skrawek niebieskiego nieba:) I znów
zawitaliśmy w: ...




Kolejne dni minęły na patentowaniu nieco cięższych dróg, w tym naszych życiówek.W lesie jednak nie jesteśmy zupełnie sami - pojawiają się znane osobistości takie jak Tim Emmet i Alex Honnold. Póki co to tyle nowości, pozdrowienia dla wszystkich:)

poniedziałek, 2 sierpnia 2010

Obóz Pierwszy Założony ;D


Nika w naszej nowej kuchni:)

Po spakowaniu całego dobytku, wyprowadzce, odwiezieniu delegata z Polski, w końcu zawitaliśmy do Squamish (Cheakamus Canyon). Od dziś naszym nowym domem na najbliższe dni staje się las położony całe;) 10 metrów! od skał;D Także rozgrzewamy buły i miejmy nadzieję niebawem padną jakieś dobre drogi...

After we packed up all our stuff, moved out, drove polish visitor to the airport, we finally arrvived in Squamish (Cheakamus Canyon). Since now, for the next few days, we will live in the forest 10 meters from rocks :). So we warming up and hopefully will send some good routes soon...

niedziela, 1 sierpnia 2010

Vancouver Island

Trochę dawno nic się tu nie działo...;) Czas nas nagli (jutro wyruszamy w busz;) więc będzie krótko lecz treściwie. Miniony tydzień spędziliśmy ze znajomymi (międzynarodowy skład - Czesi, Polacy, i Belg) na Wyspie Vancouver, która leży 2h promem od miasta. Nie było łatwo się tam dostać - 3h w kolejce na prom, 2h promem,
1h autem na kemping ale w końcu dotarliśmy. Pierwsze 2 dni spędziliśmy w miejscu zwanym Horne Lake, gdzie wspinaliśmy się w całkiem sporej jaskini. Z powodu niesamowitego gorąca, przewieszonych dróg i buły, nie siadła żadna cyfra (którą można się chwalić:) Kolejne 2 dni surfowaliśmy, a raczej uczyliśmy się jak to robić w Tofino - jednej z najlepszych miejscówek surfingowych na świecie. Było świetnie!!! Fakt, że na początku fale miotały nami jak chciały, ale jakoś dawaliśmy rade:) Ostatnie 2 dni wspinaliśmy się w rejonie Dark side nad rzeką Nanaimo. Fajna miejscówka, wspinanie sportowe i tradycyjne (generalnie rejon ma przyszłość tylko trzeba by ze szczotą wjechać i dobrze poczyścić skałę),no i nie niesamowicie czysta rzeka (słodka woda w końcu!:) no jednym słowem bomba!



So nothing happened here for while ...We don't have lots of time (tommorow we move to the forest;) so will be short and briefly. Last week we were on Vancouver Island with friends (international team - Czech, Polish and one Belgian). Wasn't easy to get there. At first we spend 3h in a line waiting for ferry, then 2h on ferry, and after 1h to get to the Campground. But finally we arrived at Horne Lake where we spend next 2 days, climbing in a pretty big cave just above the lake. It was super hot there, we were pumped from overhanging, so nobody managed to do any best rating routes (nothing what we can bragging about:) Next 2 days we spend surfing in Tofino (One of the best surfing places on the world). Or actually learned how to do it:) That was so much fun! For the last 2 days we decided to go to Nanaimo river. We were swimming in crystal clean water (finally sweet water!;), and climbing there as well. It's a good place for sport and trad climbing but the rock there need a big brush. Was awesome!

środa, 21 lipca 2010

Ambleside beach

 

 

 

 


Dzisiaj bylismy smażyć sie na Ambleside Beach z Jess (moją kumpelą z pracy). Zażywalimy również kąpieli morskiej (woda 19stopni, nawet ciepła;) i pracowalismy nad doskonaleniem naszych umiejętnosci na slacklinie:) Niektórym szlo zadziwiająco dobrze:)

For those people who don't understand polish;]We were today with Jess (my friend from work) at the Ambleside beach taking some suntan;] We were swimming in the ocean (the water has 19 degree, pretty warm) and practicing slackline. Some of us were doing suprisingly well (Oskar:)
(Oskar)
Posted by Picasa

wtorek, 20 lipca 2010

Fusion festival w Surrey


Dziś wylądowaliśmy w Surrey na festiwalu kultur całego świata. Za symboliczną opłatą można było skosztować tradycyjnych potraw z przeróżnych zakątków ziemi(była nawet polska kiełbasa, pierogi i placki ziemniaczane).

To nie koniec przygód kulinarnych. Dzień zakończyliśmy w naszej ulubionej restauracji Haru Sushi;D

poniedziałek, 19 lipca 2010

Wakacjeeee;)


Po przybyciu wizytacji z Polski, nie możemy zabrać się za pisanie;P
Ale do rzeczy i w szybkim skrócie:
1 dnia pokazaliśmy Nevciowi trochę okolicy- chłopak trzaskał fotek co niemiara;)
Wieczorem stawialiśmy pierwsze kroki na nowo zakupionym slacklinie, po czym oddaliśmy się pasji grillowania na pobliskiej plaży. Nie zabrakło również trunków przywiezionych z dalekiej ojczystej ziemi;D

środa, 14 lipca 2010

Wielkie odliczanie rozpoczęte!!!

3 dni (łącznie z dzisiejszym) zostały nam do końca pracy... a później wakacje!!! Z niecierpliwością oczekujemy wizytacji z Polski:) - w sobotę na 2 tygodnie przyjeżdża do nas kolega Grzesiek (znany większości pod pseudonimem Nevad).

Oj będzie się działo!!!;-)

czwartek, 1 lipca 2010

Startujemy z blogiem;D

No i stało się;)
W celu lepszego kontaktu ze światem postanowiliśmy uruchomić naszego nowego, pierwszego bloga, w którym będziemy,(miejmy nadzieję), na bieżąco zamieszczać wszystko to co dzieje się wokół nas podczas 2,5miesięcznego tripu po Kanadzie;)