niedziela, 27 listopada 2011

Cypress Mountain

W minioną niedzielę zachęceni ilością śniegu na Seymourze, spakowaliśmy nartki i pojechaliśmy sprawdzić jakie warunki panują na górze Cypress. Dla tych, co nie pamiętają bądź nie wiedzą to tutaj odbywały się niektóre konkurencje (Freestyle i Snowboard) podczas Zimowych Igrzysk Olimpijskich w 2010 roku.





Teren narciarski jest usytuowany na dwóch górach- Mt Strachan 1440 m n.p.m. i Black Mountain 1200 m n.p.m. Narciarze i miłośnicy parapetów (ekhm... tzn desek snowboardowych) mają do wyboru 53 trasy narciarskie! 7 zielonych dla początkujących, 18 dla średniaków, 19 dla zaawansowanych i 4 dla starych wyjadaczy tzw. ekspertów. Ponadto sił swoich można spróbować na specjalnie przygotowanych trasach i parkach do Freestyle. Cały teren obejmuje 240 hektarów.





Akurat trafiliśmy na rozpoczęcie sezonu także ludzi trochę było. Nam jednak to nie przeszkadzało, bo odkąd zainwestowaliśmy pieniądze w skitury teraz możemy iść wszędzie gdzie chcemy, nie straszne nam kolejki do wyciągu, i tłumy na stokach. Bierzesz narty i idziesz gdzie Cię oczy poniosą. A do tego jeszcze całkowicie za darmo:) No dzisiaj zjeżdżaliśmy jednak na stoku, bo jeszcze nie ma wystarczająco dużo śniegu żeby wypuszczać się poza trasy, ale już niedługo:)

sobota, 19 listopada 2011

Seymour Mountain



Kolejna porcja wiadomości z północnej Ameryki;) W miniony weekend razem z Cernickimi wybraliśmy się sprawdzić ile śniegu jest na górze Seymour i czy już czas szykować narty. Seymour mierzy sobie 1449 m n.p.m. i jest znana zarówno ze stoków narciarskich, terenów na skitury, na rakiety snieżne jak i zwykłych treków. Góra została nazwana na cześć drugiego gubernatora Kolonii Brytyjskiej- Fredericka Seymour.



Rodzinny weekend z Cernickimi zaowocował zdobyciem szczytu również przez najmłodszego potomka- Jakubka (wiek 11 miesięcy). Z przyczyn wiadomych został on wniesiony na szczyt, ale całą drogę dzielnie znosił zimno, ukształtowanie terenu, ekspozycje i świecące czasem prosto w oczy słońce.





Specjalnie dla niego wnieśliśmy sanki na prawie sam szczyt. Jednakże, Kubko nie był zainteresowany zjazdami. Za to my mieliśmy sanki tylko i wyłącznie dla siebie:)
Śniegu jest dużo, ale musimy jeszcze zaczekać żeby dopadało i całkiem zakryło skały. Myślę, że za tydzień, może 2 możemy się szykować:)



piątek, 11 listopada 2011

VIMFF 2011 Fall Series

Uwaga!!! W przyszłym tygodniu startuje festiwal filmowy pod szyldem VIMFF (Vancouver International Mountain Film Festiwal). Event będzie trwał 3 dni-dokładnie 3 wieczory, gdzie każdy jest inny i wyjątkowy (dlatego warto być na wszystkich trzech:). Pierwszy wieczór to FEAT "Fascinating Expedition & Adventure Talks" czyli wszystko to, co dotyczy przygody, pokonywania własnych słabości, przekraczania granic. 9 osób, 7 minut, niesamowite zdjęcia, filmy i możliwość pogadania z mówcami;)

Drugi wieczór to REEL ROCK TOUR. Nie ma co gadać trzeba zobaczyć:) Poniżej trailer zeby zachęcić wszystkich tych co mają jakieś wątpliwości.



Trzeci wieczór to PETE BRENNAN: INDIA TO IRLEAND BY BICYCLE, czyli 12,000 km, 6 krajów w ciągu 6 miesięcy. Brzmi gruubo! Nie ma co się zastanawiać, trzeba to zobaczyć:)

Szczegóły na stronce

http://www.vimff.org/pagedesktop.asp?portalid=5&pageid=92

sobota, 5 listopada 2011

Crown Mountain i test softshella Marmot ROM

Rzut oka na prognozę pogody pada, pada, sucho, pada, pada. Jest okno pogodowe! Trzeba się gdzieś wybrać, nie wiadomo, kiedy znów nadarzy się taaaka okazja. Taaaka, bo mamy wolne i w końcu możemy gdzieś razem pójść. Nasz wybór padł na górę o wdzięcznej nazwie Crown Mountain (Korona. Pobudka wcześnie rano w sobotę, śniadanie, kawa, szybkie pakowanie i jesteśmy gotowi. Najpierw na busa żeby dostać się pod Grouse Mountain, później Grouse Grind na górę i można zaczynać część właściwą. Na Grous’ie pierwszy śnieg! Mijamy małe lodowisko, niedźwiedzie Grizzly (spokojnie- są zamknięte na wybiegu;zresztą bardzo ospałe o tej porze roku, gdyż przygotowują się do hibernacji) i po 10 minutach dochodzimy do mapy okolicy. Zapisujemy nasze dane i wrzucamy do skrzynki, po czym idziemy dalej (zanim się wyjdzie w góry trzeba wypisać taki krótki formularz gdzie idziesz, w ile osób, czas wyjścia, planowany czas powrotu, telefon i telefon do osoby, z którą trzeba się kontaktować w razie sytuacji awaryjnej.Od formularza odrywa się taki świstek, który należy wrzucić do skrzynki jak się wróci. Tak czy inaczej pomysł fajny;)



Pierwsze podejście i cel pośredni to wejście na Dam Mountain. Widoków za bardzo nie podziwiamy, bo wszystko za mgłą. No nic mamy nadzieję, że się przetrze i ruszamy dalej. Zejście z Dam mt, lekko pod górę i dochodzimy do rozwidlenia dróg. Zejście do crown pass do wysokości 1080 m n. p. m i następnie znów do góry. Do szczytu zostało jedyne 421 metrów;)

Pierwsza przeszkoda to przetrawersowanie około 50 metrów dość stromego, głazowiska, które przy tym opadzie śniegu jest nieco psychiczne. Świeży śnieg przykrywający skały nie pozwala na szybkie poruszanie się. Mokra skała, śnieg i nasilające się trudności sprawia, że zaczynamy się zastanawiać czy to, aby tędy szlak prowadzi zaczynają się trudności wspinaczkowe, gdzie normalnie byśmy już szli z liną).


Krótki rekonesans i rzeczywiście udaje nam się dostrzec poniżej oznaczenie szlaku. Cofamy się i odnajdujemy właściwą drogę. Kolejne 30 minut i meldujemy się na szczycie. Hurra! Fotka zwycięzców, baton i szybko na dół, bo warunki nie są najlepsze (niestety nie przetarło się w ogóle, więc nic prawie nie widać). Schodziło się trochę gorzej, bo temperatura podniosła się o kilka stopni i wszystko zaczęło płynąć. Całość zajęła nam w sumie 6 h 30 minut.



Na wypadzie testowałam nowy nabytek– Marmot ROM softshell. Softa mogę gorąco polecić wszystkim tym, którzy zastanawiają się nad zakupem technicznej kurtki na wyjazdy w góry, ale też do śmigania po mieście. Lekki, niekrępujący ruchów z konstrukcją Angel-Wing Movement, która zapobiega podciąganiu softa do góry zwłaszcza przy podnoszeniu rąk (w końcu nie świecimy brzuchem:) idealny na wspin w niskich temperaturach. Dwie pojemne kieszenie, dodatkowo mała kieszonka na piersi, odblaskowe logo i zintegrowany kaptur z pełną regulacją to niekwestionowane zalety tej kurtki. Nie miałam okazji jeszcze sprawdzić go w czasie deszczu, ale przy niskiej temperaturze i wysiłku dobrze oddycha. To dzięki zastosowaniu stretchowych paneli bocznych z lekkiego materiału Marmot Shell. Świetny kolor- jasny zielony sprawia, ze nie da się mnie nie zauważyć:D