niedziela, 8 kwietnia 2012

Squamish świątecznie

Wolna sobota i niedziela + dobra pogoda = wypad do Squamish. Niestety z 4 dniowego weekendu tylko 2 dni udało się spędzić w Squamish , ale nie ma co narzekać, bo lepsze 2 dni niż nic. W tym roku postanowiliśmy sobie odpuścić święcenie jajek i ten cały cyrk z myciem okien, pieczeniem, gotowaniem itd. Ilość znajomych spotkanych w skałach pozwoliła stwierdzić, że inni mieli podobne zdanie. Rozgrzewka na Easy in easy chair V4 i okolicznych łatwych baldach po czym pierwsze wstawki w Green traverse za V6. Nigdy nie próbowaliśmy tego balda, ale szybko doszliśmy do wniosku, że brakuje nam wydymki i dziś nie puści. Boulder przypominał Traversattę za 7a z Magic Woodu na której widzieliśmy rozgrzewającego się Daniela Woods?a we własnej osobie. W odróżnieniu od Traversatty ten bald zdecydowanie miał mniej ruchów, ale jak widać dla nas i tak za dużo. Nie był to cel wyjazdu więc się nie napinaliśmy. Za to wszyscy mocno napięci ruszyliśmy w stroną Warm World Cave, który próbowaliśmy ostatnim razem. Ja nie poczyniłam dużych postępów jeśli chodzi o ten problem, ale mam kilka pomysłów jakbym mogła inaczej go zrobić. Za to Oski miał świetną próbę, ale jeszcze troszkę zabrakło do ukończenia.
Oski na Warm World Cave
Następnie za namową znajomych postanowiliśmy sprawdzić problem o wdzięcznej nazwie Fixing the car za V8. Problem startuje z oblaka i dobrej krawądki, pięta wysoko i pierwszy daleki ruch do oblaka na kancie, dokładka, lewa ręka na płytki podchwyt i kolejny daleki ruch do dobrego oblaka. Poprawka na ostry trójkąt, pięta wysoko, dokładka ręki powyżej trójkąta do pierwszej miseczki. Noga na palce i wrzucenie wysoko drugiej nogi. Lewa ręka odrobinę wyżej i strzał do dobrego oblaka. Prawa ręka na kant, nogi wysoko i wyjście. Piękny bald; Oski farciarz odhaczył, ale ja następnym razem też zrobię.
Nagle wszyscy zapragnęli słońca więc poszliśmy obczaić Ladies Man za V8. To jeden z tych problemów, który może nie wydaje się trudny-ruchy są urabialne, ale końcówka wymaga żelaznej psychy i nie ma miejsca na zawahania. Jak zobaczyliśmy Nathana w akcji na tym baldzie jak za 3 razem przy ostatnich ruchach robi wycof, i kontrolowanie zeskakuje to odechciało nam się wstawiać. Dzień zakończyliśmy bardzo miłym problem Shots Fired za V4. Ponieważ jeszcze nie posiadamy namiotu a jakoś nie bardzo chciało nam się spać pod chmurą na padzie zdecydowaliśmy się na nockę w starym, poczciwym mercedesku. Tak więc po kolacji mistrzów (tuńczyk, kuskus, Pesto, i troszkę sera) musieliśmy przystosować auto do nocy. A, że w mercedesku już zdarzyło nam się niejeden raz spać, patent na łożko mamy obcykany. A tym razem jakimś dziwnym sposobem wpadliśmy na jakiś nowy pomysł i noc należała do jednej z lepszych (z tych spędzonych w tym aucie). Świąteczną niedzielę jak przystało na lokalsów spędziliśmy na śniadaniu w Tim Horton's popijając kawę z muf finką. Syci, pełni energii z listą bulderów w głowie uderzyliśmy z powrotem do lasu. Szybka rozgrzewka w okolicach Titanica przywiodła nas do położonego nieopodal Anubisa za V7. Rzut oka na skórę, na krawądy i obopólna decyzja, że na to nie ma dzisiaj opcji. Tym sposobem dotarliśmy w końcu do Stinger Low za V10, który tak naprawdę był celem wyjazdu. Zaczęliśmy się wstawiać, Oski do całości a ja do Stingera za V6, jeden za drugim, próba za próbą. Pełni nadziei i z uczuciem, że jestem tak blisko, zaraz to zrobię, zdzieraliśmy resztki skóry. Oski doprowadził swoją skórę do takiego stanu, ze jak robił ostatnią wstawkę do dotknął chwytów i ze szklankami w oczach stwierdził "nie ja już nie mam skóry". Ja już byłam praktycznie po trudnościach, wychodziłam do śmiesznego podchwytu na kciuka i nie wiem co się stało poleciałam. W dodatku tak niefortunnie, że wylądowałam poza padami, także pięty a szczególnie jedna dostały mocno w kość. Próbowałam się jeszcze wstawić, bo wydawało mi się że aż tak nie boli, ale nic z tego nie wyszło. Pół godziny później jak szliśmy do auta już nie mogłam na niej stanąć. Ehhh mam nadzieję, że to nic poważnego i lód + voltaren albo inne mazidło sobie z tym poradzą. Tak czy inaczej święta się udały.:)
Oski na Stinger Low

2 komentarze:

  1. no i to mi się podoba... już niedługo, już niedługo:) przeraża tylko iż w jeden dzień zniknęła skorupa na paluchach

    OdpowiedzUsuń
  2. bez stresu dzikunda;) będzie dużo czasu na oklepywanie kamienia;D także skóra nam nie straszna!!!

    OdpowiedzUsuń