czwartek, 26 kwietnia 2012

Murrin Park czyli lina po raz pierwszy:)

Perfekcyjna pogoda, dużo skóry, dzień wolny i nikogo, kto chciałby jechać do Squamish:/ Niemożliwe? A jednak prawdziwe. Tak się zaczął mój weekend. Napisałam, zadzwoniłam do wszystkich możliwych znajomych i jak na złość usłyszałam:

-Squamish dzisiaj? Eee nie czuje się na baldy
-Hej Nika, ja już jestem w Squamish
-Kręciliśmy wczoraj nowe baldy, nie mam dziś siły
-Muszę się uczyć mam egzaminy

Itd. w ten deseń. Masakra jakaś! Tym sposobem spędziłam cudowną sobotę w mieście.

Na niedziele pogoda miała być mniej łaskawa, ale wciąż ok. Już miałam dogadany dojazd z kolegą ze ściany, kiedy o 9 rano dostałam od niego sms " Nika ja jednak nie jadę" . GRRRR! Zdążyłam tylko pomyśleć, że jeśli szykuje się to, co wczoraj to szlag mnie trafi. Szybki telefon do znajomych, którzy jechali na linę czy mają miejsce w aucie i odpowiedź- jesteśmy po Ciebie za 2 minuty. Z jednej strony coś we mnie krzyczało " lina no nie wiem " a z drugiej " weź się uspokój! lepsze to niż nic ". I tak z mieszanymi uczuciami 40 minut później wylądowaliśmy w Murrin Parku. Miejscówka idealna na wspinanie tradycyjne i sportowe. Dzisiejszy dzień wspinałam się po łatwych drogach żeby sobie przypomnieć jak to jest znowu wspinać się z liną. Uczucia mieszane typu: O boże to trochę straszne, za chwilę, ale super uczucie, brakowało mi tego, a później na wybraniu o jeju nie wiem czy mi się to podoba. Wyjazd rekreacyjny i towarzyski, miło spędzony i w gruncie rzeczy ta lina nie taka zła.

Poniedziałek wolny też miałam i się dogadywałam ze znajomymi żeby w końcu pojechać na bulderki. Okazało się, że pogoda słaba, i w Squamish pada od rana:/ Chłopaki stwierdzili, ze jadą na linę i czy chcę też jechać (w Cheakamus Canyon jest takie miejsce gdzie nawet jak pada parę dróg jest suchych). Bardzo niepocieszona, że znów lina zamiast baldów, ale szczęśliwa, że gdzieś w ogóle, pojechałam. Z suchych dróg mieliśmy do wyboru trzy: 5.11c (6c+) , 5.12a (7a+) i 5.12c (7b+) i na nich się wspinaliśmy. Zaliczyłam też kilka pierwszych lotów w sezonie;) Całkiem miło mi się zrobiło jak tą 5.12a zrobiłam w drugiej próbie-tym bardziej, że to 2 dzień na linie;) Za to 5.12c zamiotło nami wszystkimi-to był jakiś mega hardcore. Ale też jedyne, co suche pozostało. Zgodziliśmy się wszyscy, że szybko na tej drodze się nie pojawimy, no chyba, że pogoda będzie taka jak dziś.

Andres

Przyczajony tygrys, ukryty smok

Tom

Pierwszy lot ;)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz